Carmine nie odpowiedziała, jak zresztą się wampir spodziewał. Nikt nie mógł odpowiedzieć na jego pytanie, bo odpowiedź, której potrzebował, znajdowała się już w Zanikhu, gdzie jego śmiertelny głos nie miał prawa wstępu. Na próżno więc zadawał pytania, które nie przyniosą mu ukojenia. Wzmagały tylko jego rozdrażnienie i depresję, która opętała go już jakiś czas temu, pewnego zimowego dnia... Tohrtur zamknął oczy i zamierzał skorzystać z propozycji zaśmięcia. Samiczka wyraźnie nie była skora do rozmów a on sam nie miał siły aby ciągnąć rozmowę jako jednostronna jednostka opowiadająca. A tak by właśnie się stało, gdyby samiec nie zamknął oczu. Wpatrywałby się tylko w sufit i zastanawiał, kiedy będzie odpowiednia pora na pożegnanie się z Carmine i wypuszczenie jej z tej chorej sytuacji. Mogła odejść w spokoju póki reszta nie wróciła, bo przecież nie zawołają jej tu po raz drugi. Najwyżej raz odwiedzą ją w jej mieszkaniu i na tym się skończy. Ale sen został przerwany przez ciche słowa Carmine. Samiec musiał nawet chwilę zastanowić się, czy ona rzeczywiście cokolwiek powiedziała, czy to po prostu jego wyobraźnia.
- Nie masz za co - mruknął, podnosząc powieki. - To nie ty mnie porwałaś. To nie ty...
...ją zabiłaś.
- Więc nie masz za co przepraszać.