Lamia słuchała w skupieniu, co miał jej do powiedzenia przyjaciel.
Na wspomnienie o ojcu luka uśmiechnęła się. Przed oczami ujrzała zabawnego starszego samca. Lukę był bardzo do niego podobny. Ten sam błysk w oku i radość z życia.
Bała się, że już nigdy nie zobaczy tego błysku i szczerego uśmiechu.
- Luke ja się po prostu martwię zrozum to. Jesteś dla mnie ja brat, którego nie miałam. Gdyby cos ci się stało zatłukłabym Jacka własnoręcznie. I miej to na uwadze podejmując decyzje.- Zasępiła się i spojrzała w dal. Nie wyobrażała sobie życia, w którym nie było by Luka. Jego dziecięcej radości. Fakt, że teraz miała samca niczego nie zmieniał była sierotą. Kto innym miąłby się pojawić na jej cerem oni zaślubin jak nie on? Jednak jej rozmyślania przerwała dalsza część jego wypowiedzi.
Jaka znowu przysługa? Czemu ja nic o tym nie wiem?
- Hej, kogo ty chcesz zrobić w balon? Jak przysługa gadaj mi tu szybko? I czemu ja nic o tym nie wiem?- Zapytała z wyrzutem.
Szkoda, że się nie przekręcił byłabym wtedy szczęśliwsza. O jedna gnidę mniej na tym świecie...
Nie mogła zrozumieć jak Luke mógł cos przed nią ukrywać. Była zdruzgotana. Nie tego spodziewała się po latach przyjaźni i oddania.