//ZS
Lex pojawiła się w domu, capnęła kluczyki i wskoczyła do samochodu. Jechała szybko, nie patrząc na przepisy drogowe, lubiła szybko jeździć, jakoś wtedy się odprężała. Droga do domu szefa nie była łatwa. Lex nie pamiętała za dobrze, gdzie to jest.. słyszała jak mówił o tym mieszkaniu.. i to był jedynym punkt zaczepienia. Wielebny nie jest skory do rozpowiadania gdzie mieszka, zwłaszcza pracownikom.
Zajechała przed budynek
- Oby to było tu...- Wyjeła telefon - Kat.. jestem pod apartamentem.. czekam - Miała nadzieję, że się sprawa nie jebnie i wszystko będzie ok.
Jednak sprawa się jebła.. Kat nie było tam, była w domu rodzinnym Mordha.. Lex załamana walnęła w kierownicę. Kat podała jej mniej więcej namiary na hacjendę, więc samica zawróciła furę i pomknęła drogą w ciemną noc w poszukiwaniu domu.
***
Jakiś czas później
***
Dobra, jazda bez celu i rozmowa z doktorkiem zaowocowała wypadkiem. Jakoś nie miała ochoty na tłumaczenia, ale jemu ulegała i powiedziała co zrobiła. Teraz czekała na policją, która właśnie nadciągała.
Po długich rozmowach i tłumaczeniach, w końcu dali jej spokój. Na komendzie wylądowała, ale tylko żeby podpisac oświadczenie, bo rankiem stawić się nie mogła. Wymazanie pamięci glinom stało się nierealne, Lex nie była w formie, głowa... no cóż, najwyżej będzie wtopa i tyle.
Z posterunku wyszła dwie godziny przed świtam, musiała wziąć taksówkę i tak wrócić do domu
// Apartament